jest taki dzień słowa
Początkowo Kossela miał mieć rozpoczynające piosenkę słowa "jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy" oraz część zwrotki. Miał powiedzieć Dzikowskiemu "Napisz świąteczną
Jest taki dzień. Jest taki dzień, kiedy w kościele przypomina się ludziom o śmiertelności. Pokornie pochylone głowy wiernych kapłan posypuje popiołem. Wypowiada słowa – „z prochu powstałeś, w proch się obrócisz” Słowa przypominają, że jesteśmy tylko marnym pyłkiem na ziemi. Nie jesteśmy swoim losem wszechwładni.
Religijna – Oto jest dzień tekst piosenki. Zobacz teledysk i tłumaczenie, a potem nagraj swoją wersję do profesjonalnego podkładu muzycznego. Słuchaj tysięcy nagrań użytkowników!
Nar 1: Wielka była radość Anioła, gdy dziewczyna bez sprzeciwu przyjęła nowinę i pochyliła w pokorze dłonie mówiąc: Maria: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego. Nar 2: Anioł uniósł się i oddalił. Chciał jeszcze przed zapadnięciem nocy zdążyć do swego domu zbudowanego z pierwszych kart
„ Jest taki dzień” To słowa pewnej ujmującej piosenki, a jak dla niektórych z Was - „nowoczesnej kolędy”. Podążając tropem posłannictwa wspomnianego utworu natrafiamy na szeroką paletę pozytywnych zjawisk społecznych: przyjaźń, miłość, radość, zrozumienie, wybaczenie, pojednanie, życzenia Wszystkiego Najlepszego
W kalendarzu jest taki dzień Lyrics. Gdy po ogrodach wiatr nocą gra. Gdy cię ogarnia smutek jak mgła. Gdy oczy śmiać się przestają. A sercu jakoś źle. Nie patrz ponuro zaraz na świat
proporsi orang adalah panjang kepala dengan tubuh. O Wigiliach w rodzinnym domu, pieszych powrotach z pasterski oraz samotnym Bożym Narodzeniu w konfesjonale opowiada Prymas Polski abp Wojciech Polak w świąteczno-noworocznym numerze „Przewodnika Katolickiego”. Bernadeta Kruszyk: Zacznijmy od początku, czyli od rodzinnego domu. Był biały obrus, dwanaście potraw i kolędy? Abp Wojciech Polak: Czy dwanaście nie wiem. Jakoś nigdy nie mogłem się tych wigilijnych potraw doliczyć. Tak samo nie potrafię powtórzyć kolejności ich podawania. To rodzinna tradycja, nad którą zawsze czuwały kiedyś moja śp. Babcia i śp. Ciocia, a dziś Mama i Siostra. Był oczywiście biały obrus i kolędy, ale najpierw modlitwa i odczytanie fragmentu Ewangelii o narodzeniu Jezusa. Później z reguły Ojciec mówił kilka słów. Wspominał mijający rok – to, co w nim było radosnego, a co bolesnego, wspominał tych, którzy odeszli. Łamaliśmy się opłatkiem i siadaliśmy do stołu. Drobne upominki pod choinką były, ale to dopiero po kolędach. Śpiewaliśmy je zawsze po wieczerzy. Moje rodzeństwo jest bardziej muzykalne niż ja, więc zdarzało się, że śpiewaliśmy nie tylko a capella, ale i z towarzyszeniem jakichś instrumentów. Którą kolędę śpiewał Ksiądz Prymas najchętniej? Chyba „Bóg się rodzi”. Tak jest zresztą do dziś. Pamiętam, że w czasach kleryckich, na wykładach z teologii dogmatycznej, śp. ks. profesor Zenon Rubach posługiwał się tekstami kolęd jako przykładami. Pokazywał, jak różne są w swojej warstwie treściowej, jak wiele w nich tradycji i emocji. I tak właśnie jest. Niektóre dotykają przede wszystkim tej struny sentymentalnej, inne mają dużo głębszy przekaz, wskazują nam, czym jest w istocie przyjście Boga na świat. I taka jest właśnie kolęda „Bóg się rodzi”. Mówi nam przecież, że Słowo Ciałem się stało, że z miłości do nas „ma granice Nieskończony”. A pasterka? Na pasterkę oczywiście chodziliśmy. Nie przypominam sobie z lat dzieciństwa i młodości, bym któregoś roku pasterkę opuścił. Do kościoła parafialnego mieliśmy sześć kilometrów. Jeździliśmy pociągiem, a że w miejscowości, w której znajdował się kościół, czyli w Gniewkowie, mieszkali moi dziadkowie, była to dodatkowa okazja do rodzinnych odwiedzin. Byłem ministrantem, potem lektorem, więc dla mnie ta liturgia była szczególnie ważna i wyjątkowa, zwłaszcza w dzieciństwie. Pamiętam, że kościół był zawsze tak szczelnie wypełniony ludźmi, że stali dosłownie przy brzegach ołtarza, a my, ministranci, byliśmy ściśnięci w małym kąciku. Pamiętam też śpiew kolęd, gromki, radosny. A po pasterce wspólne powroty do domu. Pociąg już nie kursował, więc wracaliśmy pieszo, w grupach, całą wsią, najczęściej w śniegu, ale pamiętam też deszczowe Wigilie. Dla nas, najmłodszych był to niemały wyczyn – przejść tych sześć kilometrów w nocy, w mrozie, albo w deszczu. Dziś pewnie mało kto chodzi pieszo. Choć te powroty miały swój niepowtarzalny urok. Sama takie pamiętam. Były częścią Wigilii. Dziś w mojej rodzinnej wsi jest już kaplica. Powstała, gdy byłem już księdzem. Jest pięknie położona. Na skraju lasu. Czasami, gdy jestem w wigilijny wieczór u Rodziców, widzę spieszących na pasterkę ludzi. Odprawiana jest tam o Kaplica zawsze jest pełna, rozświetlona, rozśpiewana. Wspomniał Ksiądz Prymas czasy kleryckie. Jak wyglądały Wigilie w seminarium? Jako klerycy spędzaliśmy święta w domu. Seminaryjna wigilia odbywała się zawsze nieco wcześniej, dzień lub dwa przed Bożym Narodzeniem, zawsze w dużej wspólnocie. Oprócz nas, naszych profesorów i moderatorów, sióstr i pracowników seminarium, z uwagi na to, że studiowali z nami niektórzy klerycy z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, uczestniczyli w niej także goście. Pamiętam śp. bp. Ignacego Jeża. Nasz biskup, kard. Józef Glemp, przyjeżdżał na nią wprost z Warszawy. Połamać się opłatkiem z prymasem Polski, złożyć mu życzenia – było to dla nas kleryków wielkie przeżycie. Potem przyszło mi przeżyć jeszcze niejedną Wigilię w seminarium. Ale to kilka lat później, gdy wróciłem ze studiów i zacząłem pracę najpierw jako prefekt, a później rektor. Arcybiskup Henryk Muszyński wprowadził wówczas zwyczaj, że jeden rocznik zostaje na święta w seminarium i spędza Wigilię z profesorami i moderatorami. Przychodzili też księża pracujący w kurii i razem siadaliśmy do wieczerzy. Ksiądz Arcybiskup Muszyński lubił i zachęcał do śpiewania wszystkich zwrotek kolęd. Trzeba więc było postarać się o śpiewniki z jak najobszerniejszymi tekstami, no i się nauczyć. A pierwsza Wigilia po święceniach? Był Ksiądz Prymas wikariuszem w Bydgoszczy i sekretarzował bp. Janowi Nowakowi. Tak. Tę pierwszą kapłańską wigilię spędziłem w gronie księży i sióstr zakonnych, ale najpierw wspólnie z ludźmi samotnymi i potrzebującymi, których Ksiądz Biskup zawsze zapraszał na wieczerzę do sali parafialnej. Tak było w pierwszym roku. W drugim roku mieliśmy już tylko jedną wigilię – tę z osobami samotnymi. Samotność w wigilię jest chyba bardziej dotkliwa niż jakikolwiek inny brak. Wiem, że to truizm powtarzany co roku, ale w tę noc naprawdę nikt nie powinien być sam. Mamy taki piękny zwyczaj stawiania na stole dodatkowego nakrycia. Mam nadzieję, że wciąż jest w naszych rodzinach praktykowany. To nie jest miejsce puste. To jest miejsce wolne, czekające, symbolizujące naszą gotowość przyjęcia drugiego człowieka – może sąsiadki z dołu, może starszego pana, który do kościoła zawsze przychodzi sam. Gotowość przyjęcia nie z litości, nie z obowiązku, nie z egzaltacją, ale tak po prostu, z poczucia, że wszyscy dzielimy ten sam człowieczy los. Przeżył Ksiądz Prymas samotną Wigilię? Przeżyłem na studiach we Włoszech. Pomagałem wówczas w pracy duszpasterskiej w małej górskiej miejscowości Levigliani w diecezji Piza, w samym sercu toskańskich Alp Apuańskich. Nie było tam proboszcza na stałe. Mieszkał w sąsiedniej wsi. Był schorowany i nie mógł się już praktycznie poruszać. Cieszył się z pomocy. Po przyjeździe zadzwoniłem do niego z życzeniami i zapytałem, jak ten wieczór tutaj wygląda, co mam robić? On powiedział: zjedz coś, idź do konfesjonału i spowiadaj do pasterki. Zjadłem więc, co miałem, usiadłem do konfesjonału i tak siedziałem do późnego wieczora. Penitentów było niewielu. Gdzieś koło zostałem sam w pustym kościele. Odmówiłem różaniec, pomodliłem się, a potem wyszedłem i chodziłem dookoła kościoła rozmyślając, że w domu są już pewnie po wigilii. A potem po pasterce na plebanię przyszedł tłum parafian, żeby złożyć mi życzenia i świętować Boże Narodzenie. I tak właśnie jest we Włoszech. Wreszcie opowiedziałem moim roześmianym parafianom o tym moim samotnym chodzeniu wokół kościoła i usłyszałem, że tak nie może być! I kolejne Wigilie spędzałem już zawsze z którąś z rodzin. We Włoszech nie ma opłatka ani naszych tradycyjnych potraw, ale jest zawsze uroczysta kolacja, a później często wspólne, radosne świętowania. Tam, gdzie mieszkałem była niedaleko wioska, która w czasie Bożego Narodzenia zmieniała się w wielką atrakcję turystyczną. Pięknie oświetlone, urokliwe uliczki, otwarte domy, ludzie posługujący się dawnymi narzędziami, żyjący jak przed wiekami. Widowisko niczym podróż w czasie. Jeździliśmy tam i spacerowaliśmy. Godzinę przed północą zawsze wracałem do konfesjonału. A dziś? Jak spędza wigilijny wieczór Prymas Polski? W naszej domowej wspólnocie, z siostrami franciszkankami, księdzem kapelanem i księdzem sekretarzem, gdy już wrócą z rodzinnych domów. W ubiegłym roku gościłem moich Rodziców i rodzeństwo. W tym roku najpewniej pojadę do nich. A później spotkam się z moimi diecezjanami na pasterce w katedrze. Korzystając z okazji chciałbym złożyć wszystkim najlepsze życzenia. Robiąc krótką medytację nad Ewangelią, którą usłyszymy w Noc Bożego Narodzenia uderzyły mnie słowa Anioła: cieszcie się, dziś narodził się wam Zbawiciel. Słowo Zbawiciel nie należy do tych, którymi posługujemy się na co dzień, a przecież właśnie ono mówi nam o bardzo ważnej dla nas rzeczywistości. Mówi, że Bóg do człowieka wychodzi, że pragnie go objąć swoją miłością i miłosierdziem. Właśnie w Noc Betlejemską Bóg okazuje człowiekowi największe miłosierdzie. Pragnie być jednym z nas, pragnie nas wyzwolić z grzechu i dotknąć tego, co w nas zranione, co potrzebuje uzdrowienia i uleczenia. I chciałbym nam wszystkim życzyć, byśmy w tę Noc otworzyli się na Zbawiciela, byśmy przyjęli Boga, który się nad nami pochyla, doświadczyli czułości i miłości, jaka płynie w Jezusie od Ojca, byśmy dali się objąć Bożemu miłosierdziu.
Jest taki dzień w kalendarzu jakich w życiu jest wiele porośnięte kwiatami dla kobiet a szczególny jest jeden taki wymarzony dzień kobiet a ich są miliony piękne dumne wspaniałe sprawdzają się w każdej sytuacji czasem są słabe niedoskonałe niech rasa męska o tym pamięta w każdy dzień w roku nie tylko od święta i bukietów w darze przynoszą co dnia by nigdy kobietom z oczu nie spływała smutna łza a i chętnie pomocą służyli zawsze ich wysiłek w domu w pracy za uważali by słabych nie udawali i zbyt wiele nie żądali kobieta jest stworzona przez Boga ku uciesze mężczyźnie dla tego powinna być mu bardzo droga i słowo kochana słyszeć każdego dnia bo dzięki niej istnieje świat pokłon też dziennie jej się należy za wychowywanie w miłości dzieci niech każdy mężczyzna mi w to wierzy Autor Waldi
Myśląc o świętach to właśnie Czerwone Gitary grają w moim sercu. To z pewnością ta piosenka oddaje cały klimat świąteczny. Jak wiecie uwielbiam grudzień i święta Bożego Narodzenia. Czerwone Gitary to zdecydowanie piosenka która w tym okresie jest dla mnie ważna. Przynosi mnóstwo wspomnieni i towarzyszy mi od lat. Wiem że często poszukujecie materiału do druku z tekstem dlatego przygotowałam tekst do druku na szukasz świątecznej inspiracji to zapraszam cię tutaj:Autorem muzyki jest Seweryn Krajewski, a słów – Krzysztof Dzikowski. Jest taki dzieńBardzo ciepły, choć zwykły dzieńW którym gasną wszelkie taki dzieńW którym radość wita wszystkichDzień który jużkażdy z nas zna od kołyskiNiebo Ziemi, Niebu ZiemiaWszyscy wszystkim ślą życzeniaDrzewa ptakom, ptaki drzewomTchnienie wiatru płatkom taki dzieńtylko jeden raz do rokuDzień zwykły dzieńktóry liczy się od zmrokuJest taki dzieńgdy jesteśmy wszyscy razemdzień piękny dzieńdziś nam rok go składa w Ziemi, Niebu ZiemiaWszyscy wszystkim ślą życzeniaA gdy wszyscy usną wreszcieNoc igliwia zapach niesie.
jest taki dzień słowa